Dwa dni temu znalezlismy fajna jadlodajnie, gdzie daja bardzo duze porcje obiadu za niewielka kwote (6.000 pesos czyli okolo 9 zl).
Przed chwila znow tam bylismy i ledwie sie ruszamy. Jedlismy zupe a na drugie miesa, ryz, makaron i surowke. Na deser lemoniada zeby popchac i banan.
Generalnie caly dzien snujemy sie leniwie po Cartagenie, jest straszny upal (o 9.00 bylo juz 31 stopni a jest tu zima) i nic sie nie chce.
Bylismy zobaczyc fort Castillo de San Felipe, przeszlismy przez hostelowa uliczke Media Luna i walesalismy sie troche miedzy straganami z roznorodnymi rzeczami.
Wieczorami czas przyjemnie spedza sie na malych placykach na starowce. Naszym ulubionym jest San Diego. Jest tam sprzedawane troche bizuterii, rekodziel i pamiatek, dokoloa sa knajpki ze stolikami na zewnatrz, a w srodku wsrod zieleni jest duzo laweczek, gdzie zbiera sie mlodziez. Na rogu jest sklep, w ktorym wszyscy zaopatruja sie w roznego rodzaju napoje (alko i nealko).
Niedaleko tego placu jest na rogu knajpka Esquina de Sandiegana dla milosnikow salsy. Udalo nam sie tam zobaczyc mlode dziewczyny tanczoce z pewnym starszym panem salse. Jegomosc mimo niewielkiego wzrostu (siegal dziewczetom do ramion) byl bardzo zwawy i co chwile prosil jedna z nich do tanca.
I to tyle bo nas zjedza krokodyle.
Jutro z samego rana lecimy do Letici (w Amazonii). Z Letici chcemy poplynac do oddalonego o 2 godziny drogi lodzia miasteczka Puerto Narino. Nie wiemy jak tam bedzie z dostepem do internetu. W miare mozliwosci postaramy sie cos napisac.