Po dlugiej, calonocnej podrozy eleganckim autobusem Brasilia Express wyladowalismy o 6.00 w malym miasteczku San Onofre na wybrzezu karaibskim. Dalsza nasza podroz miala sie odbyc do nadmorskiej miejscowosci Rincon del Mar, ktora znajduje sie okolo 15 km od San Onofre. Jednak okazalo sie, ze droga po ulewnych deszczach jest nieprzejezdna dla samochodow i dostac sie tam mozna tylko motorkiem (moto-taxi).
Jeden nadgorliwy taksowkarz chcial na jeden motorek zabrac nas dwojke, dwa wielkie plecaki i bagaz podreczny :) Ku jego zdziwieniu nie skorzystalismy z tej propozycji. W tej sytuacji zdecydowalismy pojechac dalej do Cartageny. Wczesniej jednak wybralismy sie zwiedzic miasteczko, ktore zapowiadalo sie dosc egzotycznie. Poniewaz godzina byla bardzo wczesna wszystko dopiero budzilo sie do zycia. Uliczni sprzedawcy rozstawiali swoje kramiki czesto sklecione z byle czego. Najwiecej pojawilo sie sprzedawcow miesa i ryb (pewnie ze wzgledu na wczesna godzine i niewielki jeszcze upal).
Okolice wybrzeza to juz zupelnie inna Kolumbia - miasteczka co prawda murowane ale za to brudne i zaniedbane, przy drodze prowizoryczne domki, trzymajace sie pionu na slowo honoru, czesto stojace w ogromnych kaluzach po ulewnych deszczach. W przeciwienstwie do innych czesci Kolumbii jest tu prawie wylacznie czarnoskora ludnosc.